Na początek proponuję książki z małą ilością tekstu i/lub dedykowane dla młodszych dzieci. Dobrze, jak będą miały wymowne ilustracje, które pomogą nam w obrazowaniu tekstu. Dzieci też uwielbiają, jak tekst się powtarza lub rymuje, wtedy łatwiej zapada w pamięć. I oczywiście dzieci chętniej sięgają po książkę, kiedy odpowiada ona na ich zainteresowania lub jest w niej ulubiony bohater. Często idąc tym tropem, wybieram książki dla dzieci. Nawet u maluchów, które jeszcze dobrze nie mówią, widać co lubią. Kiedy Zosia była mała lubiła zwierzątka z farmy, a krowa była jej ulubionym bohaterem i według tego klucza szukałam książek. Staś z kolei lubi pojazdy, koparka, traktor i ogólnie brum, brum jest w obiekcie jego zainteresowań. Natomiast nie ograniczamy się do głównych bohaterów, szukamy po prostu ciekawych książek, które ponad tematem zainteresują dzieci, czyli z elementami sensorycznymi, dźwiękiem, z otwieranymi okienkami, klapkami, dziurami itp.  Uwierzcie mi, dzieci to uwielbiają. A jak coś wzbudza ich zainteresowanie, to skupiają na tym uwagę. I jeszcze mega ważna informacja, nie trzymajcie się zawsze sztywno tekstu w książce i dokładajcie coś od siebie. Nie martwcie się, że nie przeczytacie całej książeczki od razu, stopniowo, na miarę czytelnika. Lepiej krócej niż wcale. Ponadto Drogi Rodzicu, książka nigdy nie przeczyta się sama, musicie dziecku w tym towarzyszyć. Bez Waszego udziału to nie ma sensu, chociaż parę minut dziennie, Wasz udział jest w tym procesie obowiązkowy. A tu przedstawiam nasze bestsellery.

Kiedy już przełamałam swoje opory i obiekcje, żeby czytać dzieciom w języku angielskiem, nadszedł czas na rozpoczęcie działania. Pełna entuzjazmu, inspiracji i chęci, zaczęłam czytać Zosi "The Ugly Duckling", czyli taką książkę, którą bym jej przeczytała w języku polskim pod względem ilości tekstu...A tu psikus niespodzianka, Zosia w średnim nastroju mówi do mnie: "Nie czytaj mi Mamo". Poczułam się tak, jakby całe powietrze ze mnie zeszło...A miało być tak kolorowo...Zaczęłam się zastanawiać, co poszło nie tak?! Nie ten dzień, zły nastrój, a może nieciekawa książka?! Analizując sytuację doszłam do wniosku, że Zosia, która już świetnie wszystko rozumie, nagle zmierzyła się z dużą ilością tekstu, którego nie rozumie. Dla porównania Staś nie protestował wcale, książkę w języku angielskim przyjął z entuzjazmem, bardzo go zainteresowały elementy sensoryczne i chętnie je eksplorował po swojemu, a ja czytałam mu jak maluchowi, który dopiero poznaje język. I przyszło oświecenie. No tak...Pomyślałam, że gdyby mi ktoś przeczytał teraz fajną książkę, ale bym jej zupełnie nie rozumiała, to moje zainteresowanie szybko by spadło...Po tym odkryciu przyszedł czas na wnioski. Muszę czytać jej tak, jak maluchowi, niemowlakowi używając palca, pokazując ilustracje. Jednym słowem zobrazować tekst, a najlepiej żeby tego tekstu było na początku mało, a sama książka zachęcała do aktywności. Tak, to była właściwa droga. Zrozumiałam, że ważne w tym przedsięwzięciu jest działanie małymi kroczkami...na efekty nie musiałam długo czekać.  A tak wtrącając, czytając dziecku od początku w obcym języku, powodujemy, że ten język nie będzie obcy tylko drugi. Dobór literatury będzie stopniowy i podobny do tego, jaki wybieracie w języku ojczystym, bez kroków wstecz...

Seria That's Not My...